Tym razem bez wellness

OgrodzieniecTym razem nie będzie nic o żadnym hotelu spa ani o ofertach wellness i luksusowych zabiegach. Bo my nie z tych! Czasem ubieramy mocne buty, pakujemy duże plecaki i... wyruszamy w drogę!

Tym razem Jura. Piękne tereny, dzika przyroda, idealne miejsce na romantyczny weekend we dwoje. Dotarliśmy pociągiem do Ogrodzieńca. Szliśmy drogą pełną samochodów, kaszląc od nadmiaru spalin oraz gorąca (wtedy narzekałam pod nosem, że jednak nie jestem w hotelu spa ;) ). Jednakże, gdy minęliśmy ostry zakręt i przekroczyliśmy granicę Podzamcza przestałam myśleć o jakimkolwiek wellness!

Ogromne ruiny ogromnego zamku. Bastion, wielkie zamczysko, twierdza: ciężko mi znaleźć słowa na określenie tego co zobaczyłam! Niczym zamek z bajki, brakowało tylko rycerzy oraz księżniczki zamkniętej w jednej z wież! Bezzwłocznie zaczęliśmy penetrować dawne komnaty, wieże, piwnice oraz krypty: spójrzcie tylko na zdjęcia!

Nieziemskie widoki na dziką Jurę z wysokich wież. Mroczne zakamarki wśród zimnych ścian. Żadne spa i wellness nie zapewni czegoś takiego! Po dwóch godzinach oczarowani Ogrodzieńcem ruszyliśmy w kierunku kolejnej twierdzy tzn. Mirowa. Ale o tym napiszę już następnym razem...